Za oknem deszcz, w głośnikach Coldplay, przy ustach cynamonowe kakao, przede mną notatki przyduszone tymczasowo laptopem, obok mnie sterta książek. Mam tyle do zrobienia że nie wiem od czego zacząć. Wraz z pierwszym dniem jesieni przyszła jesienna chandra. Deszcz rozmywa to co staram się ukryć, muzyka nie koi wnętrza, kakao nie smakuje jak wczoraj, notatki demotywują a sterta książek od których wciąż stronię, przeraża.
Mnie dopadła trochę wcześniej. Ciekawe jak to jest, że jesień wszystko tak... psuje. Chociaż ją lubię, ale za dużo sprawia przykrości. Dzisiaj się obudziłam z przerażeniem, że jest tyle do zrobienia, a powtarzanie materiału trwa nie 3 dni, lecz 5.
OdpowiedzUsuńMoże kokosy poprawiłyby jesienną chandrę? Hm? Jak myślisz?:D
I znów widzę komentarz... czy nie warto czasem zajebać? Czasem wolałabym być dresem, wszystkim wpierdolić i każdy zadowolony. No, może prawie każdy.
Ładny szablon! :D
Do dupy że ona zna adres Twojego bloga.
OdpowiedzUsuńKokosy? Może tak. Nie wiem. Mam ochotę położyć się do trumny.
Już nie zna :) Jeeee!
OdpowiedzUsuńJak chandra?
Ja czuję jakąś pustkę, boję się czegoś. Chyba iść do tej jędzy od wfu.
Chandra? Chyba mam plan jak ją zwalczyć.
OdpowiedzUsuńMusisz jej donieść ten papier o ponoszeniu odpowiedzialności, tak? Nie bój się! Strach ma wielkie oczy.
YEEE! Plan - tak tak tak! Cieszę się :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie miałam o tej 19 takiego doła, ale mi przeszedł. Tzn. zacznę o tym myśleć później. Jakby to ująć, po prostu skamieniałam na myśl o tym. Zlewa jak po kaczce. Uh. Dziękuję za słowa otuchy, dają mi ogromną motywację do tego, aby nie trząść się ze strachu! Kocham Cię normalnie :*!
No to głowa do góry (nie wierzę, że to piszę) i pokaż im że sie nie boisz:* Kocham!
OdpowiedzUsuń