środa, 20 lutego 2013

Ja to w sobie zapominam. Czasem.

Nie chcę żebyś myślał, że traktuje Twoje nocne wizyty jako rekompensatę za to, że nie piszesz. Mogłabym sobie to tak tłumaczyć, ale rzeczywistość i sen to dwie różne przestrzenie. Noc jest syntezą - nie ma Ciebie i mnie, jesteśmy my. Dzień jest analizą - nie ma nas, jesteś Ty i ja. Jeden Ty i jedna ja, wśród pięciuset tysięcy głów, miliona rąk i nóg. Więc śnij mi się jeszcze. Bo jakkolwiek bardzo emocjonalnie rozchwianie się nie czuję, to Ty to przecież Piotr. A ja to w sobie zapominam. Czasem. 

2 komentarze:

  1. W ciągu dnia wszystko jest trudniejsze niż w nocy. Podobno śnimy o osobach na których nam zależy/za których obecnością tęsknimy itd. Wierzysz w to?

    OdpowiedzUsuń
  2. :))

    Po dzisiejszej Świętej Chmurze zastanawiam się... nie. To fakt filmowy. Nie zmienia to faktu, że podświadomość to my, że my nią kierujemy w jakiś niewyjaśniony sposób. Nie chcę teoretyzować, ale nie wytrzymam! Chcę potwierdzić moją teorię o łączonych snach, o ile dusza potrafi być wszechobecna - zwłaszcza, gdy śpimy.

    Sen, który odzwierciedla nasze myśli. Tak jest. Jakkolwiek by się nie chciało zapominać, to będzie istnieć. Dlatego jest podświadomość, aby nie uciekło to, co ważne.

    Tak samo... tak samo czuję, podświadomie, gdy na niego patrzę i myślę "to on!", ale więcej czasu nas dzieli, tym bardziej w to wątpię.

    Bzdurzę chyba. Jestem pod wrażeniem snów. Kocham je. Jakkolwiek są nierealistyczne, jakkolwiek realistyczne, są piękne, nie licząc koszmarów. Sny to strefa, gdzie nie ma granic i właśnie to jest najlepsze, może wyłączając koszmary i wszystko to, czego byśmy nie chcieli doświadczyć, a nie wiadomo dlaczego doświadczamy.

    Kocham sny i tak. Są takie same jak życie - jeśli ten nie będzie należał do najlepszych, następny będzie właśnie dobry. Czasem słońce, czasem deszcz.

    I wierzę mocno w to, że sny kiedyś zamienią się rolami z życiem

    OdpowiedzUsuń