Wiesz, że widzę Cię nie pierwszy raz. Jest czwarty listopada. Wyjątkowo mroźny. Wyjątkowo listopada. Stoisz przed domem, zapinasz kurtkę i zakładasz rękawiczki. To wszystko trwa chwilę. Widzę Cię z małego okna na werandzie. Czuję się dziwnie. Czuję się jak psychol. Ale psychol, którego dusza związana jest z Twoją niewyobrażalnie wielką siłą. Wiem jak rozpoznać, kiedy pryska czar, więc nie pozwolę Ci oddalić się. Widzę jak odchodzisz w kierunku dworca. Nie...
Nie wytrzymam! Podzielam Twoje uczucia jak najbardziej co do pewnej osoby, bo jak na złość mam przekierunkowanie, odreagownie po K. i tak mi zależy na rozmowie z nim, na chociaż jednym uśmiechu, że wytrzymać nie mogę. Chcę rozmawiać, nie patrzeć.
OdpowiedzUsuńGłowa boli. Rozumiem co czujesz. I wierzę, że będzie lepiej. Każdy dzień ma jakąś pulę niespodzianek.
:*
Miłości nie ma - jest biologia.
OdpowiedzUsuńMiłość da się pogodzić z biologią, chemią, matmą... ze wszystkim:3
OdpowiedzUsuńNajpierw miłość musi Cię odnaleźć, potem możesz próbować ją pogodzić ze wszystkim innym. A coś mi się zdaje, że mnie to chyba wybitnie unika.
OdpowiedzUsuńMnie też. PIONKA!:)
OdpowiedzUsuńTaka prawdziwa miłość da radę wszystko pogodzić. Da! I ją znajdziemy.
Ona nas znajdzie :) PJONSIA!
OdpowiedzUsuń